Ostatnia prosta do piłkarskiego raju
Źródło: Wikipedia / Publiczna
Po ponad dwudziestu dniach rywalizacji możemy napisać z pełnym przekonaniem, że piłkarskie Euro 2020 powoli dobiega końca. W rywalizacji pozostały już bowiem zaledwie cztery ekipy. Tylko jedna z nich będzie mogła ostatecznie unieść puchar ku górze. Kto to będzie i dlaczego? Spróbujmy się chwilę nad tym wspólnie zastanowić.
Wsparcie trybun
Myśleliście, że decyzja UEFY o rozegraniu turnieju w kilkunastu miastach była najgorszą na przełomie kilkunastu ostatnich miesięcy? Zdaje się, że włodarze Unii Europejskich Związków Piłkarskich „pobili” tym razem samych siebie.
Zgodnie z najnowszymi informacjami wstęp na dwa półfinałowe starcia, a także na mecz o złoto będą miały wyłącznie osoby, które zamieszkują na stałe tereny Wielkiej Brytanii oraz Irlandii. Oczywiście z wyłączeniem oficjeli, gdyż Ci wejdą na trybuny VIP bez względu na miejsce, w jakim się urodzili.
Anglicy, zajmujący aktualnie czwarte miejsce rankingu FIFA, przystąpią więc do pojedynku z Duńczykami ze swoistym handicapem. Czy jest to sprawiedliwe? Oczywiście, że nie? Czy jest w tej decyzji choćby krzta szacunku do pozostałych ekip? Oczywiście, że nie!
Można zatem rzec, że piłka nożna po raz kolejny dzieli, a nie łączy. Do tej jednak się już przyzwyczailiśmy od wielu, wielu lat. Zamiast wymyślać kolejne rozgrywki (Liga Konferencji) warto byłoby zadbać o te, które organizuje się już od kilkudziesięciu lat. Być może wtedy popularność piłki nożnej tak drastycznie by nie spadała.
Dobrze mieć w życiu szczęście
Były już na tym Euro drużyny, których grę oglądało się z przyjemnością. Do tego grona można zaliczyć chociażby Węgrów oraz Czechów. Niestety nie ma ich już w gronie półfinalistów. W najlepszej czwórce pozostają za to zespoły, które na walkę o najwyższe cele sobie najzwyczajniej w świecie nie zasłużyły.
Szczęśliwe remisy ze Szwecją oraz Polską. Wygrana po dogrywce z Chorwatami czy też po rzutach karnych z reprezentacją Szwajcarii. Czy tak powinna prezentować się ekipa, która pretenduje do miana najlepszej w Europie? Mocno w to wątpimy.
La Furia Roja dopisywało po prostu do tej pory szczęście. Jeśli pozostałyby im jego resztki także na starcie z podopiecznymi Roberto Manciniego, to bylibyśmy wręcz zdumieni. Nie takie rzeczy w futbolu miały już jednak miejsce. Niczego zatem nie można wykluczyć.
Team spirit
O tym jak ważna jest dobra atmosfera w drużynie, nie trzeba chyba nikogo zbytnio przekonywać. Gdy dochodzą do tego jeszcze spore umiejętności zawodników, to jest to już w zasadzie tzw. samograj. Idealnym przykładem takiego połączenia są w tej chwili zawodnicy reprezentacji Włoch.
Brzmi to jak science-fiction, ale Squadra Azzurra pozostają niepokonani od trzydziestu dwóch spotkań! Nagrania, które piłkarze zamieszczają w mediach społecznościowych, udowadniają natomiast, że takiego klimatu w tej kadrze nie było od kilkunastu dobrych lat.
Lepszych warunków do osiągnięcia wielkiego sportowego sukcesu nie można sobie wymarzyć. No, chyba że jest się Duńczykiem i na tym turnieju przeżyło się już w zasadzie wszystko.
Damy sobie „uciąć rękę”, że kibice niezwiązani emocjonalnie z żadnym z półfinalistów będą po cichu kibicować Duńskiemu Dynamitowi. Historia, jakiej Simon Kjaer i spółka byli mimowolnie bohaterami, nadaje się bowiem na scenariusz do niejednego filmu sensacyjnego.
Nie da się ukryć, że podobne sytuacje budują silną więź pomiędzy zawodnikami. Widać było to w każdym z dotychczasowych meczów, jakie miały miejsce po pechowym starciu z Finlandią. Pięknym zwieńczeniem tych kolei losu byłby występ podopiecznych Kaspera Hjulmanda w wielkim finale. Czy będzie im to jednak dane, przekonamy się późnym środowym wieczorem.