Data dodania: 30 maja 2022 r. / Aktualizacja: 6 marca 2023 r.

Królewskie pożegnanie z Ligą Mistrzów

Tylko imprezy rangi mistrzowskiej mogą równać się z Ligą Mistrzów zarówno pod względem całej otoczki, jak i emocji, jakie wyzwalają pośród osób, dla których piłka nożna to coś więcej niż sport. Na 30. finał Champions League organizatorzy kazali nam czekać tym razem niemal do samego końca maja. Czy było warto? Naszym skromnym zdaniem zdecydowanie tak.

(REAL)ne szanse na triumf

Często konkretne imprezy sportowe bądź też wybrane rozgrywki futbolowe kojarzą nam się jednoznacznie z daną reprezentacją narodową lub określonym klubem piłkarskim. Nie inaczej jest także w przypadku Ligi Mistrzów. Pierwszym skojarzeniem przychodzącym na myśl jest tu ekipa popularnych Królewskich

Zespół ze stolicy Hiszpanii zdaje się mieć prawdziwy patent na odnoszenie zwycięstw w tych niezwykle prestiżowych rozgrywkach. Los Blancos wygrali przecież pierwszą odsłonę zmagań najlepszych klubów na Starym Kontynencie (wtedy znaną jeszcze jako Puchar Europy Mistrzów Krajowych). Do Galaktycznych należy również aktualny rekord zwycięstw, który jeszcze niedawno wskazywał liczbę 13. Przed gwizdkiem rozpoczynającym finał na Stade de France jasne było zatem, iż przed Liverpoolem niezwykle trudne zadanie.

Kilka wcześniejszych występów podopiecznych Jurgena Kloppa pozwalało mieć nadzieję, że dopisanie do swojego dorobku triumfu numer czternaście będzie dla Hiszpanów piekielnie wymagające. No i takie też w rzeczywistości było.

Mo Salah i spółka przeważali przez znaczną część meczu. Tercet ofensywny The Reds Diaz-Mane-Salah co rusz nękał obrońców Realu, jednak nawet jeśli udało im się pokonać zasieki obronne zespołu z Madrytu, to prawdziwą przeszkodą nie do przejścia okazywał się Thibaut Courtois. To właśnie Belga można śmiało nazwać głównym autorem niesamowitego sukcesu Los Merengues.

Kolejne trofeum w sezonie 2021/2022 zdobyte przez Karima Benzemę zdaje się właściwie zamykać dyskusje związaną z tegoroczną galą Złotej Piłki. Francuski napastnik to niekwestionowana gwiazda minionej kampanii i jakiekolwiek dyskusje na ten temat są pozbawione najmniejszego sensu.

Lewandowski o krok od Barcelony

Stonowane wypowiedzi i olbrzymi szacunek dla Bayernu. W takim tonie jeszcze do niedawna wypowiadał się Robert Lewandowski. Wielka klasa najlepszego polskiego zawodnika w historii tej dyscypliny była widoczna nie tylko na boisku. Wiele zmieniło się jednak na przestrzeni paru ostatnich tygodni.

Medialne doniesienia wskazywały, że Lewy już jakiś czas temu dał wyraźny sygnał włodarzom Die Roten, że jego czas w ekipie z Monachium definitywnie minął. Wychowanek Varsovii Warszawa liczył zapewne, że jego olbrzymi wkład w ostatnie sukcesy Bayernu pozwoli mu na polubowne traktowanie ze strony osób odpowiedzialnych za kluczowe decyzje w klubie. Rzeczywistość okazała się jednakże zupełnie inna.

Uli Hoeness, a także inne osoby blisko związane z monachijczykami na pytania związane z ewentualnym transferem Lewandowskiego odpowiadają coraz bardziej nerwowo. Z tych wypowiedzi da się wszakże wyczytać jedno – misja opuszczenia przez Roberta stolicy Bawarii będzie misją niezwykle skomplikowaną.

„Na dziś pewne jest jedno. Moja historia z Bayernem Monachium dobiegła końca. Po tym wszystkim co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, nie wyobrażam sobie dalszej dobrej współpracy. Zdaję sobie sprawę, że transfer będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu stron. Wierzę, że Bayern nie zatrzyma mnie tylko dlatego, że może.”

Powyższa wypowiedź kapitana reprezentacji Polski na dzisiejszej konferencji prasowej przed meczem z Walią rozwiewa chyba wszelkie wątpliwości. Nam pozostaje więc trzymać tylko kciuki za jak najszybsze rozwiązanie tego sporego problemu. Robert na to zdecydowanie zasługuje.

Ocena artykułu
5.0/5 (głosów: 1)