Data dodania: 25 kwietnia 2022 r. / Aktualizacja: 6 marca 2023 r.

Czy tenis to nasz nowy sport narodowy?

Iga świątek iga-świątek
Źródło: Fabrizio Andrea Bertani / Shuterstock

Kolejne tygodnie mijają, a najpopularniejszą polską sportsmenką nadal pozostaje ta sama, niezwykle skromna osoba. Co tym razem „wywinęła” Iga Świątek, że jej nazwisko ponownie znalazło się na pierwszych stronach gazet? Sprawdźcie to w naszym dzisiejszym artykule.

Znakomita passa 

Rok 2022 można chyba powoli nazywać rokiem Igi Świątek. Skąd taki pomysł? Ciężko znaleźć bowiem w naszym ukochanym kraju drugiego takiego sportowca, który na przestrzeni paru ostatnich miesięcy osiągał równie znaczące sukcesy to 20-latka. 

Zaczęło się od zwycięstwa w turnieju na kortach twardych w Dosze. Polka w zawodach organizowanych na katarskich obiektach straciła zaledwie seta. Już wtedy dało się zauważyć, że po mieszanym szczęściu na początku sezonu, do kolejnej fazy zmagań w tym roku kalendarzowym raszynianka przygotowała się doprawdy imponująco.

Następnie „mocnych” na Igę nie było także w Indian Wells oraz Miami. Po triumfie w drugim z tych turniejów wszyscy kibice tenisa znad Wisły doczekali się chwili historycznej chwili. Tenisistka urodzona w Warszawie jako pierwsza Polka w historii mogła szczycić się mianem pierwszej rakiety rankingu WTA.

Kolejny sukces do i tak imponującego już dorobku młodej polskiej zawodniczki został dopisany wczorajszego popołudnia. Po swoistym „hattricku”, a więc trzech zwycięstwach na kortach z nawierzchnią twardą przyszedł bowiem czas na sukces również na popularnej mączce w trakcie zawodów w niemieckim Stuttgarcie. 

Dalsza perspektywa wygląda równie optymistycznie. Umacnianie się na fotelu liderki światowych tabel będzie bez wątpienia celem Igi na kolejne miesiące tego roku. Ile turniejów uda jej się jeszcze wygrać i przez jak długi okres będzie trwała jej dominacja? Tego dowiemy się już niebawem.

Emocji jak na lekarstwo

Trzeba sobie powiedzieć otwarcie, iż są na europejskim podwórku ligi, które mimo bardzo wysokiego poziomu bywają niemal do bólu przewidywalne. Kolejny sezon z rzędu takim mianem możemy z pełnym przekonaniem nazwać rozgrywki francuskiej Ligue 1 oraz niemieckiej Bundesligi. W przypadku tych pierwszych krajowym mistrzem ponownie została ekipa Paris Saint-Germain, natomiast u naszych zachodnich sąsiadów znów najsilniejszy okazał się Bayern Monachium. Obydwa zespoły odniosły te sukcesy w przysłowiowych cuglach, gdyż jak doskonale wiadomo do końca kampanii 2021/2022 pozostało jeszcze do rozegrania kilka ligowych kolejek.

Czy mamy problem z tym, że tytuły mistrzowskie powędrują właśnie na ich konta? Absolutnie nie. Warto jednak zauważyć pewną prawidłowość. Zarówno PSG jak i monachijczycy nie notowali w tym sezonie jakichś spektakularnych wyników. Mimo to już za kilkadziesiąt dni ich klubowe gabloty zapełnią się następnymi cennymi pucharami. Warto się więc mocno zastanowić nad poziomem ligi francuskiej oraz niemieckiej. Naszym skromnym zdaniem nie bez powodu obie te ligi znajdują się poza podium ligowego rankingu UEFA. Ich atrakcyjność z uwagi na ciągłą dominację tych samych zespołów systematycznie spada.

Spore grono osób zadaje sobie więc bez wątpienia pytanie, czy istnieje jakieś antidotum na dalszy rozwój tej przykrej tendencji? Co do zasady tak – poprawa dyspozycji głównych ligowych rywali. To już jednak nie jest zupełnie zależne od PSG oraz Bayernu. Pozostaje zatem mieć tylko nadzieję, że niebawem sytuacja ta ulegnie zmianie. Czy i kiedy to nastąpi? Tego nie wie chyba nikt. 

Ocena artykułu
Oddaj głos, bądź pierwszy!